29 maja 2010

Dziecko i lakier do paznokci...

Czy został opracowany jakiś patent na malowanie paznokci
w towarzystwie dziecka?

Chętnie bym takowy poznała bo dzisiejsze próby skończyły się dwoma pomalowanymi palcami (tak, palcami - nie paznokciami...)
i upaćkaną podłogą...
A efekt? Wychodzę w krytych butach.

Maj



































28 maja 2010

Co potrafi jeszcze moje dziecko ;)

Dokonam małego podsumowania z okazji naszego nadrabiania zaległości.
Bo Lula w ostatnim miesiącu poczyniła niesamowite wprost postępy. Jak choćby z niemowlęcia zmieniła się w mowlę ;)

BABA
AUUUU
DADA
BABU
...i tak w kółeczko
I pewnie o czymś zapomniałam bo co chwilę powtarzając po nas próbuje wykrzesać z siebie coś nowego, z różnym skutkiem. Do tego ciągle nawija i pokrzykuje w swoim własnym narzeczu.

Potrafi klaskać, pokazywać język na zawołanie, robić miny, przybijać "piątkę"

Kiedy wie, że nie może czegoś ruszać, patrzy na mnie, ja kiwam palcem mówiąc NIE NIE NIE! Oczywiście kiedy nie patrzę, zabiera się za to z entuzjazmem, byle szybciej zanim mama odwróci głowę i zobaczy.

Dodam jeszcze że na hasło - daj buziaka - często krzywi się i odwraca głowę... żeby nie było że jest tak idealnie ;)

;)


Doprowadzić swą Matkę do tzw. białej gorączki, gdy po raz tysieczny wyrzuca swoje zabawki i czeka aż mamusia je podniesie, mamusia podnosi ;)

Obudzić w swej kochającej Mamusi instynkty człowieka pierwotnego - po wyżej wymienionym incydencie dostając histerii połączonej z wrzaskiem, o poziomie natężenia dźwięku plasującym się gdzieś pomiędzy McDonaldem a odkurzaczem na wysokich obrotach, czyli powiedzmy 80 dB, przekraczając w ten sposób próg dopuszczalny dla istoty ludzkiej.

Sprowadzić na Mamusię stan bliski beznadziei - wpadając w już opisany amok, za każdym razem gdy nie można zjadać pilota, gdy podczas obiadu nie dostanie się do rąk kubka ani talerzyka a przez to marne szanse na zobaczenie jak robią BACH albo gdy nie pozwala się na darcie książek, tłuczenie w klawiaturę, rzucanie komórką czy zjadanie firanki.

Zwlec o 6.00 rano swą rodzicielkę z łóżka i zmusić ją by dzień rozpoczęła wtedy i właśnie wtedy.

Doprowadzić swego Tatę do rozpaczy - podczas wieczornego zasypiania, wyrzucając po raz setny smoczek z łóżeczka i domagając się go głośno po raz setny z powrotem.

Wykrzesać ze zmęczonego po pracy Taty niebywałą energię - zmuszając go do biegania ze sobą na rękach po domu i wesołego przy tym podrygiwania.

Wydobyć ze spokojnego Ojca przerażony okrzyk - wpijając mu się pazurkami w policzek lub wgryzając ząbkami w nos.

Zadziwić oboje rodziców - wlepiając zachipnotyzowany wzrok w "reklamy" w tv.


Wprowadzić rodzicieli w stan radosnego zachwytu - swoimi wygłupami, minami i małpimi pokrzykiwaniami.

Rozczulić swych starych do łez - przytulając się do nich.

Rozkochać w sobie bez pamięci wymienioną dwójkę - po prostu będąc sobą.

27 maja 2010

Dawno nas nie było...nadrabiamy zaległości


















Witajcie kochani, ponieważ wszyscy już trąbia o nowości z Lulcem zwiazane ;) ,jesteśmy.
Ach och, nie wiem za co się brać i od czego zacząć. Tyle pięknych chwil z życia mojego dziecka odchodzi powoli w zapomnienie.

Bo Matka ostatnimi tygodniami poddała się zupełnie opiece nad dzieckiem swoim oraz pracy.

I stąd (przede wszystkim) tak rzadka obecność na tymże blogu i blogach okolicznych wynikła.

Julutek przez te tygodnie zrobiła wielkie postepy:
- siedzi sama
-zaczyna raczkować
-przewraca się w kólko właściwie, lata jak szalona
-jest małym łobuziakiem i krzykulcem ;)
-Moje dziecko wie czego chce. Potrafi też zakomunikować czego chce. Potrafi nawet wymuszać to czego chce.
-je mięsko, zupki, wszystkie warzywka dopuszczalne w jej wieku
-zajada się chrupkami kukurydzianymi
-waży 10,5 kg ;)