3 lutego 2010

Szósty zmysł



Obserwując świeżo upieczonych rodziców można mieć wrażenie,
że rzeczywiście mocno im dogrzało i stracili biedaczyska kontakt
z realnym światem. Ich zmysły w każdym razie doznały chyba mniej lub bardziej trwałego uszczerbku na zdrowiu...

Ułomność ta rzuca się w oczy, no właśnie - bo wydaje się, że niechybnie mają problemy ze wzrokiem. Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że ciągle tępo gapią się na swe dziecię twierdząc, że piękniejszej istoty nie widzieli...
Innym razem poczucie estetyki zdaje się zupełnie w nich zanikać, kiedy z fascynacją patrzą na niemowlęcą kupę, snując wspólnie rozważania na temat jej koloru i konsystencji...

Tak... z węchem u młodych rodzicieli, jest też nie do końca normalnie... zapach z pieluszki nie robi na nich żadnego wrażenia, nawet się nie skrzywią twardziele... ale niech no tylko sąsiad spróbuje cichcem zapalić papierosa na klatce...

Słuch też jakiś zniekształcony mają ci rodzice. Płacz dziecka chyba im nie przeszkadza niezależnie od ilości decybeli, ale kiedy tylko malec uciszy się i zaśnie - zamieniają się w wielkie uszate sowy i nawet skrzypnięcie obrotowego krzesła wyprowadza ich z równowagi...

Może się więc wydawać że rodzicielstwo upośledza zmysły... ale tak naprawdę jest wręcz przeciwnie. Bo teraz najważniejsza na świecie jest ta maleńka istotka, która jedyne czym potrafi zapewnić sobie byt, to tym że nie da się jej nie kochać, a dzięki temu rodzice zrobią dla niej wszystko. I co jak co, ale szósty zmysł ukierunkowany jedynie na potrzeby tego małego dziecka, u rodzicieli rozwija się nieprzeciętnie.
A wszystko pozostałe - po prostu przestaje mieć znaczenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz