18 stycznia 2010

Bańka mydlana

Jula wykazuje ostatnio ogromną potrzebę posiadania autonomicznej przestrzeni życiowej... To coś jak bańka mydlana wokół mojej małej córeczki stworzona przez nią samą... Wiąże się to ze swoistym nacjonalizmem domowym... rodzice bowiem są zawsze w obrębie tej banieczki mile widziani. Wówczas często na małej twarzyczce pojawia się ogromny i przeuroczy uśmiech przyzwolenia.

Jednakże inaczej sprawa się ma z wszelkiego rodzaju Nie-domownikami... Obcymi... Innymi (ciociami, babciami itp. najbardziej obrywa się babci Ali) Nawet jeśli to tylko ciocia Iwonka, babcia czy dziadek (szczególnie niskie głosy i wąsate twarze nie przypadają małej do gustu)... Dopóki goście zachowują zdrowy dystans wszystko jest w porządku, Lulka łaskawie znosi ich obecność, wykazuje się tolerancją nawet dla ich gwałtownych wybuchów śmiechu... Patrzy tylko bystro i obserwuje wszystkich swoimi wielkimi oczami...

Ale niech ktoś spróbuje naruszyć przestrzeń powietrzną Lulca! Nie daj boże zechce wziąć ją na ręce!! Uważne spojrzenie zamienia się w podejrzliwe... dołączają ostrzegawcze mruknięcia... a kiedy nawet to nie odstrasza intruza, który niedomyślny wciąż narusza magiczną granicę... no cóż, pozostaje jeszcze ostateczny ale niezawodny środek w postaci wymuszonego płaczu. A nawet histerycznego ryku. Na to nie ma mocnych!

Oczywiście zdarza się, że moje dziecko zadowolone ląduje na rękach u kogoś "obcego". Ale tylko wtedy kiedy samo ma na to ochotę i zdarza się to ostatnio bardzo rzadko...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz